Translate - tłumacz

poniedziałek, 6 października 2014

Vinile

"Wena" i brak czasu to okropne połączenie!
 Milion pomysłów kłębi się w mojej głowie a czasu brak, niezrealizowane pomysły nie znikają a następne już stoją w kolejce, więc sprawdzam "jak mało snu mi wystarczy?".
I tak korzystając z chwili nocnej ciszy oddaję się uciesze tworzenia .
Trochę się tego nazbierało ale nie mam warunków do robienia zdjęć nocą, a lampa bardzo psuje efekt więc okazyjnie łapiąc światło udało mi się skatalogować kilka sztuk.
Dziś jedne z nielicznych, które zrobiłam z myślą o sobie.

 "Vinile"



Jest to para do której wracam ilekroć potrzeba mi czegoś więcej niż sztyft do ucha,
 a nie chcę przesadzić.
Dziś jest to bardzo popularny wzór, częściej jednak spotykam go jako część składową większego tworu niż ukończoną pracę.
 Ja pierwszy raz wykonałam go gdy zaczynałam swoją przygodę z biżuterią,
 na długo przed poznaniem techniki sutasz. 
Tamte kolczyki zrobiłam ze sznura do gorsetów;
 -najpierw zawijałam go dookoła koralika i przetykałam całość igłą żeby się nie rozwijał,
 -następnie układałam element na foliowej koszulce do segregatora i zalewałam klejem polimerowym
omijając centralnie umieszczony koralik, 
 -na koniec trzeba było już tylko wygładzić warstwę kleju by po wyschnięciu tworzyła gładką taflę.  
Zrobiłam kilka par w różnych zestawieniach kolorystycznych, ale turkus z czerwienią był zdecydowanie moim faworytem, dlatego nie zamierzałam się z nimi rozstać, niestety i na nie przyszedł czas.
Dosłownie ściągnęła mi je z uszu jakaś przemiła pani gdy opychałam się moim ulubionym tortem czekoladowym w zaprzyjaźnionej kawiarni. Kiedy oświadczyła, "od dawna takich szukam" od razu  wiedziałam, że przyjdzie mi się z nimi pożegnać.


 A jednak lubię takie rozstania bo wiem, że mój "twór" naprawdę cieszy i nie będzie tylko kolejnym
"zakurzonym eksponatem" na toaletce.


 A tak prezentuje się już nowe pokolenie "vinili", tym razem szyte i sutaszowe w pamiętnej kolorystyce,
jednak nieco bardziej eleganckie bo w srebrnej oprawie.


Plecy mają odkryte.
Końce sznurków klejone, przycięte i obszyte.


O proszę, a tak prezentują się podczas niedzielnych spacerów, już na uszach mych, własnych, prywatnych.

Foto by: Mąż ;)


Dziś to by było na tyle, a już wkrótce moje pierwsze szutasze w bieli.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz