Translate - tłumacz

czwartek, 23 października 2014

Elegancki koń cdn.

Oto i mój ulubiony elegant wraz z pozytywnie zakręconą właścicielką Olą,
 dzięki której nareszcie mogę pokazać wam obiecane zdjęcia kantara.


Jako że dotarły w niemałej ilości, przejrzałam , wybrałam i voila
 kantar już na łbie samego "Eleganckiego konia".





Nie obeszło się też bez BUZIAKÓW :)



poniedziałek, 13 października 2014

Danae

Dziś czas na prezentacje pierwszego "prawie" białego tworu.
"Danae" to kolczyki zainspirowane niesamowitym motylem z rodziny danaidowatych o niemal przezroczystych, witrażowych skrzydłach, tak delikatnych, że fakt latania zdaje się być abstrakcją.

  • Właśnie to zdjęcie obudziło moją wyobraźnię i sprawiło, że sen zszedł na dalszy plan.


  • A oto efekty wspomnianej bezsenności.

"Danae"



  

 Do tej pory unikałam pracy z bielą bo wymaga czystości i uporządkowania, a ja w mgnieniu oka
 wprowadzam twórczy nieład, w którym zresztą doskonale się odnajduję.
 Jednak podczas tego projektu doceniłam ład i porządek jak tylko ufajdałam otwartym klejem 
pierwszy biały sznurek i trzeba było pruć, poprawiać, a koniec końców szyć od nowa.
Jak widać nie obeszło się też bez kropli koloru, ale na tle bieli neon tak pięknie świecił,
 że nie oparłam się pokusie i odeszłam nieco od pierwotnego założenia pure white.
Mimo kilku niepowodzeń białe sznurki okazały się bardzo wdzięcznym materiałem, 
do którego chętnie będę powracać w swoich kolejnych pracach.

A jeszcze w tym tygodniu pojawią się obiecane fotki z udziałem kantara publikowanego we wrześniowym poście "Elegancki koń", już nie mogę się doczekać bo nawet dla mnie są one jeszcze wielką niewiadomą.

poniedziałek, 6 października 2014

Vinile

"Wena" i brak czasu to okropne połączenie!
 Milion pomysłów kłębi się w mojej głowie a czasu brak, niezrealizowane pomysły nie znikają a następne już stoją w kolejce, więc sprawdzam "jak mało snu mi wystarczy?".
I tak korzystając z chwili nocnej ciszy oddaję się uciesze tworzenia .
Trochę się tego nazbierało ale nie mam warunków do robienia zdjęć nocą, a lampa bardzo psuje efekt więc okazyjnie łapiąc światło udało mi się skatalogować kilka sztuk.
Dziś jedne z nielicznych, które zrobiłam z myślą o sobie.

 "Vinile"



Jest to para do której wracam ilekroć potrzeba mi czegoś więcej niż sztyft do ucha,
 a nie chcę przesadzić.
Dziś jest to bardzo popularny wzór, częściej jednak spotykam go jako część składową większego tworu niż ukończoną pracę.
 Ja pierwszy raz wykonałam go gdy zaczynałam swoją przygodę z biżuterią,
 na długo przed poznaniem techniki sutasz. 
Tamte kolczyki zrobiłam ze sznura do gorsetów;
 -najpierw zawijałam go dookoła koralika i przetykałam całość igłą żeby się nie rozwijał,
 -następnie układałam element na foliowej koszulce do segregatora i zalewałam klejem polimerowym
omijając centralnie umieszczony koralik, 
 -na koniec trzeba było już tylko wygładzić warstwę kleju by po wyschnięciu tworzyła gładką taflę.  
Zrobiłam kilka par w różnych zestawieniach kolorystycznych, ale turkus z czerwienią był zdecydowanie moim faworytem, dlatego nie zamierzałam się z nimi rozstać, niestety i na nie przyszedł czas.
Dosłownie ściągnęła mi je z uszu jakaś przemiła pani gdy opychałam się moim ulubionym tortem czekoladowym w zaprzyjaźnionej kawiarni. Kiedy oświadczyła, "od dawna takich szukam" od razu  wiedziałam, że przyjdzie mi się z nimi pożegnać.


 A jednak lubię takie rozstania bo wiem, że mój "twór" naprawdę cieszy i nie będzie tylko kolejnym
"zakurzonym eksponatem" na toaletce.


 A tak prezentuje się już nowe pokolenie "vinili", tym razem szyte i sutaszowe w pamiętnej kolorystyce,
jednak nieco bardziej eleganckie bo w srebrnej oprawie.


Plecy mają odkryte.
Końce sznurków klejone, przycięte i obszyte.


O proszę, a tak prezentują się podczas niedzielnych spacerów, już na uszach mych, własnych, prywatnych.

Foto by: Mąż ;)


Dziś to by było na tyle, a już wkrótce moje pierwsze szutasze w bieli.